Friday, October 5, 2007

Trojaczki z Gorzyc założyły wojskowe mundury


Trojaczki z Gorzyc założyły wojskowe mundury



Sztafeta: Co czuje matka, gdy syn idzie do wojska? Tęskni bardzo. A jak bardzo tęsknić musi matka trojaczków, którzy jednego dnia pakują się i wyjeżdżają setki kilometrów od domu, by założyć mundur i służyć ojczyźnie... – To potrójna tęsknota, ale i potrójna duma – mówi pani Elżbieta Czerepak z Gorzyc. Przed dwoma tygodniami jej synowie rozpoczęli służbę wojskową w Kazuniu Nowym pod Warszawą. W ciągu kilku dni stali się najsłynniejszymi żołnierzami w kraju.


Jednakowe mundury, takie same zielone berety, identyczne uśmiechy. Szeregowy Karol Czerepak, szeregowy Wojtek Czerepak, szeregowy Marek Czerepak. Podobni jak krople wody. Trojaczki z Gorzyc od dwóch tygodni służą w szeregach 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym pod Warszawą. – To było olbrzymie zaskoczenie dla dowództwa. Bliźniacy owszem, ale trojaczki chyba jeszcze w żadnej jednostce nie służyły – przyznaje kapitan Paweł Kulawiak, oficer prasowy 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym. Wieść o gorzyckich trojaczkach lotem błyskawicy obiegła media. O kazuńskiej jednostce, a raczej o braciach w niej służących zaczyna być coraz głośniej...

Opustoszały dom
– Zawsze swym synom wpajałam, że nie mogą być egoistami, że nie żyją tylko dla siebie – mówi pani Elżbieta Czerepak, mama żołnierzy. I chociaż tęskni bardzo, wie, że tak być powinno. Tylko tak pusto się zrobiło w domu, tak cicho... – Przecież nagle połowa domowników ubyła – mówi pani Elżbieta. – Niby mniej pracy teraz, bo i gotowania mniej, i sprzątania, prasowania, ale tak nieswojo. Brakuje tego rozgardiaszu, jaki przy tylu dorosłych osobach mieszkających w jednym mieszkaniu jest nieunikniony.
Liczyła się jednak z tym, że kiedyś dzieci odejdą od rodziców, będą mieć swoje życie. Przygotowała ją do tego służba wojskowa starszego syna. 22-letni Sebastian jeszcze do końca października służy w jednostce w Nisku. – Nie od początku był tak blisko domu, więc nie mieliśmy możliwości częstego kontaktu – wspomina pani Elżbieta jak tęskniła. Teraz, gdy niebawem mogła mieć wszystkie dzieci w komplecie, do wojska poszły trojaczki. – Nie lamentowałam jednak, nie broniłam. Wiem, że dzieci wychowuje się nie dla siebie. Syna dla innej kobiety, ale i dla narodu, dla ojczyzny – tak dojrzale jak pani Elżbieta niewiele osób postrzega rodzicielstwo. Tata chłopców przytakuje: – Wojsko jest potrzebne każdemu chłopakowi – mówi pan Zbigniew Czerepak.
Wychowywani w takim przeświadczeniu Karol, Wojtek i Marek nie mieli oporu przed odbyciem zasadniczej służby wojskowej. Nawet nie myśleli, by unikać tego obowiązku. Mało tego, jeden z nich poszedł niemal na ochotnika. Wezwanie dostał pierwszy z trojaczków, kilka dni później listonosz dostarczył wezwanie dla drugiego z braci. Nie czekali na trzeci polecony. Do Wojskowej Komendy Uzupełnień w Nisku pojechali we trzech. Wrócili z biletami.

Potrójne szczęście
Trojaczki zawsze wzbudzają żywe zainteresowanie. Do wózka z bliźniakami zagląda niemal każdy, a co dopiero, gdy kwili w nim trójka identycznych maleństw... Gdy przed dwudziestu laty na świat przyszedł Karol, chwilę po nim Wojtek, tuż po nim Marek Czerepak, gmina Gorzyce, z której pochodzą, nie posiadała się z dumy. Do szczęśliwych w trójnasób rodziców z gratulacjami śpieszyli bliscy, sąsiedzi, a nawet obcy ludzie. Pofatygował się nawet przedstawiciel ówczesnej władzy państwowej, sam sekretarz gminy. – Wtedy o naszych chłopcach było głośno, potem już tyle emocji nie wzbudzali – mówi pan Zbigniew.
Chłopcy rośli, a gorzyczanie zdawali się już nie zwracać uwagi na trzech podobnych do siebie braci. Chociaż czasem niejednemu przez myśl przeszło „zaraz, zaraz, ten, który się ukłonił, to Marek czy Karol? Nie, chyba jednak Wojtek...” Identyczne postury, te same zawadiackie uśmiechy – niemałym problemem było odróżnienie braci Czerepak. Jednak nie dla najbliższych. – Żadna matka chyba nigdy nie ma z tym problemów. Zresztą cała rodzina doskonale rozróżnia, który jest który – przyznaje pani Elżbieta. – Mimo że podobni fizycznie, różną się charakterami – dodaje Dominika, o trzy lata starsza siostra trojaczków.

Potrójna tęsknota
Chłopcom, chociaż niemal identyczni, nie w głowie było podmieniać się, czy to w szkole – chociaż wywołany do tablicy mógł iść akurat ten przygotowany – czy podczas koleżeńskich spotkań. Problemów nie sprawiali. – Może gdy byli mali, płatali różne psikusy. Potem już nie wykorzystywali swojego podobieństwa. Być może bali się konsekwencji? Głupio to zabrzmi, ponieważ jestem ich matką, ale to są bardzo dobre i grzeczne dzieci – zapewnia pani Elżbieta.
Zdaniem taty, obowiązkowość i zdyscyplinowanie chłopaków to zasługa sportu. Od lat bracia zakochani są, wszyscy trzej oczywiście, w piłce nożnej. Grali w parafialnym klubie sportowym „Emaus”, występowali w barwach Ludowego Zespołu Sportowego „Nowiny”. – Radzili sobie bardzo dobrze i nie żeby to była tylko moja opinia. Sport to doskonała szkoła dla każdego – zapewnia pan Zbigniew. Dziś to, że chłopcy znosili trudy treningów i potrafili się poddać sportowej dyscyplinie, utwierdza rodziców w przekonaniu, że poradzą sobie i w wojsku. – Są bardzo pracowici, wytrwali, wysportowani. To pozwoli im przetrwać te miesiące wojskowego szkolenia – w takim przeświadczeniu przed dwoma tygodniami swych synów, ocierając łzy, żegnała pani Elżbieta. – Wojsko to szkoła życia. Każdemu pozwala zmężnieć – mówi dumny z synów pan Zbigniew.

Dumni z żołnierzy
Że rodzice powinni być dumni z takich synów przekonują też przełożeni młodych żołnierzy. – Mimo że trojaczki są w naszej jednostce od niespełna dwóch tygodni, dowódca już zdążył wyrobić sobie zdanie na ich temat. Bardzo dobre dodam. W jego ocenie to znakomici żołnierze i wartościowi ludzie o bardzo dużej kulturze osobistej – mówi kapitan Paweł Kulawiak, oficer prasowy 2. Małopolskiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym. Jak zaznacza, dla jednostki to też duma mieć takich wspaniałych żołnierzy.
Chociaż... nie obyło się bez, na szczęście maleńkich, problemów. Olbrzymie zaskoczenie, gdy okazało się, że w kazuńskiej jednostce służyć będzie nie tyle trzech braci, co braci trojaczków, przerodziło się bowiem w zakłopotanie – jak ich rozróżniać? Wojskowi nie ukrywają, że na początku mieli z tym kłopot, teraz z każdym dniem jest coraz lepiej. Poradzono sobie też z wydawaniem komend. W tym wypadku bowiem standardowe „Szeregowy Czerepak, wystąp” nie sprawdziłoby się. – Komendy wydawane są po imieniu. Inaczej za każdym razem powstawałoby małe zamieszanie – przyznaje kapitan Kulawiak. Takie imienne komendy chyba nawet raźniej wykonywać. Z tym jednak Czerepakowie, tak czy inaczej, nie mieliby problemu. Już bowiem dali się poznać z jak najlepszej strony. – Są bardzo sumienni i pracowici – mówi oficer prasowy 2. MBS w Kazuniu Nowym. – A tego tu potrzeba, w saperach ciężko się służy.
O tym, że lekko nie będzie, bracia wiedzieli. Nie narzekają. Jedyne co im doskwiera, to odległość dzieląca od rodziny. – Martwią się o rodziców, jak sobie poradzą bez nich, o chorego dziadka. Marek zawsze się nim opiekował. Teraz wie, że obowiązki te spadły na barki mamy – wyznaje kapitan Paweł Kulawiak. Dowództwo kazuńskiej jednostki zdaje sobie sprawę, co znaczy dla rodziny jednoczesna służba aż trzech (w tym przypadku w wojsku jest też czwarty) mężczyzn. – Dołożymy wszelkich starań, by już po złożeniu przysięgi szeregowi ci jak najczęściej mogli odwiedzać swych bliskich – zapewnia rzecznik jednostki.

Mama na medal
Wielki dzień Karola, Wojtka i Marka już 7 września. Na przysięgę na pewno przyjedzie cała rodzina. Pani Elżbieta, chociaż podobne przeżycie – przysięgę starszego syna Sebastiana – ma już za sobą, gdy słowa Roty „Ja, żołnierz Wojska Polskiego, przysięgam służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, bronić jej niepodległości i granic. (...) Tak mi dopomóż Bóg” wypowiadać będzie trójka jej najmłodszych dzieci, wzruszy się do łez. – Dla matki to największa nagroda za trud wychowania, gdy widzi, że ten trud nie poszedł na marne – przyznaje skromnie mama żołnierzy.
Jej i jej męża trud docenią także i inni. Gdy wszyscy synowie państwa Czerepak zakończą służbę, Wojskowa Komenda Uzupełnień w Nisku, pod którą podlegali, wystąpi do ministra obrony narodowej o przyznanie państwu Elżbiecie i Zbigniewowi Czerepakom srebrnego medalu „Za zasługi dla obronności kraju”. – Ten przyznaje się rodzicom, których przynajmniej trzech synów wzorowo odbyło służbę wojskową. Warunek odnośnie ilości dzieci w wojsku ci państwo już spełniają, pozostaje tylko poczekać do zakończenia służby przez chłopców, by można było ocenić, czy wzorowo wywiązali się z tego obowiązku – tłumaczy mjr Krzysztof Jasiński, szef wydziału poboru i uzupełnień WKU w Nisku. Tymczasem, przynajmniej jeden z trojaczków na dobre z wojskiem nie zamierza się rozstawać. Karol wyraża olbrzymie zainteresowanie wojskiem zawodowym. Pozostali dwaj? Żartują, że trojaczki w wojsku zawodowym to już za dużo. A poza tym, kto by się dziadkiem opiekował...

Joanna Rybczyńska
Trojaczki z Gorzyc założyły wojskowe mundury. Co czuje matka, gdy syn idzie do wojska? Tęskni bardzo. A jak bardzo tęsknić musi matka trojaczków, którzy jednego dnia pakują się i wyjeżdżają setki kilometrów od domu, by założyć mundur i służyć ojczyźnie...

- To potrójna tęsknota, ale i potrójna duma - mówi pani Elżbieta Czerepak z Gorzyc. Przed dwoma tygodniami jej synowie rozpoczęli służbę wojskową w Kazuniu Nowym pod Warszawą. W ciągu kilku dni stali się najsłynniejszymi żołnierzami w kraju.

Jednakowe mundury, takie same zielone berety, identyczne uśmiechy. Szeregowy Karol Czerepak, szeregowy Wojtek Czerepak, szeregowy Marek Czerepak. Podobni jak krople wody. Trojaczki z Gorzyc od dwóch tygodni służą w szeregach 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym pod Warszawą. - To było olbrzymie zaskoczenie dla dowództwa. Bliźniacy owszem, ale trojaczki chyba jeszcze w żadnej jednostce nie służyły - przyznaje kapitan Paweł Kulawiak, oficer prasowy 2. Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu Nowym. Wieść o gorzyckich trojaczkach lotem błyskawicy obiegła media. O kazuńskiej jednostce, a raczej o braciach w niej służących zaczyna być coraz głośniej...