Tuesday, July 31, 2007

Polska nie pokryje kosztów bazy

Polska nie pokryje kosztów bazy
Nasz Dziennik, 2007-08-14
Polska nie będzie współfinansowała budowy elementu amerykańskiej tarczy antyrakietowej na terytorium naszego kraju - oświadczył rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Robert Szaniawski. Według resortu spraw zagranicznych, budowa bazy ma kosztować od 400 do 600 mln USD, z czego większość Amerykanie chcą zainwestować w Polsce, a wykonawcą znacznej części projektu będą najprawdopodobniej polskie firmy.

Robert Szaniawski zapewnił w rozmowie z nami, że nie było żadnych tego typu uzgodnień w rozmowach ze stroną amerykańską. Medialne doniesienia w "Newsweeku" o współfinansowaniu budowy bazy określił jako nieprawdziwe. Witold Waszczykowski, jeden z głównych negocjatorów strony polskiej w sprawie tarczy, ocenił bilans budowy i utrzymania bazy jako niesłychanie korzystny finansowo dla nas, stwierdzając, że Polska nie będzie ponosić żadnych kosztów związanych z amerykańską inwestycją. - Wielokrotnie wypowiadałem się na komisjach sejmowych, iż Polska nie będzie partycypowała w kosztach budowy bazy - stwierdził wiceminister.
- Amerykanie wielokrotnie wspominali, jakie sumy będą inwestowali, aby zbudować tę bazę, a potem co roku ją utrzymywać i w znaczącej większości pieniądze te będą wydawane na terenie Polski - ocenił Waszczykowski.
Wiceminister poinformował, że budowa bazy ma kosztować od 400 do 600 mln USD, z czego większość Amerykanie chcą zainwestować w Polsce, a wykonawcą znacznej części projektu będą najprawdopodobniej polskie firmy. Późniejsza obsługa obiektu to koszt rzędu około kilkudziesięciu milionów dolarów rocznie, w co wchodzą opłaty za media, wodę, prąd, śmieci itd., dokonywane na rzecz polskich podmiotów.
Rozmowy na temat ogólnych warunków wybudowania w Polsce amerykańskiej bazy wciąż trwają i nie doprowadziły jeszcze do żadnych konkretnych ustaleń. Polscy negocjatorzy kładą nacisk nie tylko na kwestie natury ekonomicznej, lecz również sprawy bezpieczeństwa. - Nie jestem w stanie powiedzieć, jak będzie wyglądała ta umowa. Różne są głosy ze strony Stanów Zjednoczonych - powiedział Szaniawski. Dodał, że naszym warunkiem jest wzmocnienie bezpieczeństwa Polski, co może nastąpić na kilka różnych sposobów: współpracy w ramach NATO, zapewnienia bezpieczeństwa przez kontyngent amerykański albo przez wzmocnienie polskich sił zbrojnych, i ta współpraca w ramach wzmocnienia polskich sił zbrojnych też może mieć różny charakter, dotyczyć różnych sfer uzbrojenia i systemów związanych z działaniami w warunkach bojowych, zapewnienia bezpieczeństwa. - To jest bardzo szeroki temat - oświadczył Robert Szaniawski. Zapewnił, że rozmawiamy o tarczy w kontekście politycznym, w kontekście wzmacniania bezpieczeństwa naszego kraju, w związku z tym towarzyszą temu bardzo szerokie rozmowy.
W Czechach, które wyraziły już z godę na instalację elementów tarczy antyrakietowej, pojawiła się wczoraj delegacja około 30 ekspertów amerykańskich, którzy rozpoczęli inspekcję miejsca pod przyszłą bazę radarową. Ma się ona znaleźć w Brdach niedaleko Pragi na terenie bazy wojskowej, na wzniesieniu oznaczonym numerem 718. - Trzeba było tak wybrać miejsce, aby spełniało kryteria geologiczne, logistyczne, a przede wszystkim funkcjonalności radaru. To oznacza nieograniczony widok w kierunku Azji Środkowej, a więc na południowy wschód - powiedział rzecznik czeskiego ministerstwa obrony Andrej Czirtek. W ciągu tygodnia pobytu eksperci sprawdzą warunki geologiczne i dostępność miejsca.
Instalacji elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach od dawna sprzeciwia się Rosja. Równie negatywnie ustosunkowuje się do tego bliski jej sojusznik - Białoruś. Wczoraj Siarhiej Martynau, szef resortu spraw zagranicznych, podkreślił, że lokalizacja elementów tarczy w bezpośrednim sąsiedztwie Białorusi nie jest konieczna. - Mamy nadzieję, że ci, którzy decydują o tej sprawie, kierować się będą rozsądkiem i nie podejmą działań zagrażających stabilności [regionu] - powiedział minister. Dowódca sił lotniczych i wojsk obrony powietrznej Białorusi generał Ihor Azarenok uważa, że przyczyni się to do wzrostu napięć politycznych i wojskowych, a nie do zmniejszenia zagrożenia terrorystycznego.

Anna Wiejak, ZB